niedziela, 25 stycznia 2015

Nie jest ze mnie SUPERwomen

Mój mąż a Antosi tatuś wyjeżdża:( Fakt, że tylko na dwa dni i nie jakoś strasznie daleko tylko do Stolycy, ale wyjeżdża. Porzuca nas, zostawia swe kochane kobietki same, No co za głupia firma nakazuje mężczyźnie i ojcu jeździć po obcych terenach zamiast obiadek jeść po pracy w domku. Wiem histeryczka ze mnie, ale odkąd Antosia jest na świecie mąż jest ze mną każdego dnia od godziny 18 i boje się . Boje się jak sobie dam rady , w sumie tylko dwa dni, ale to aż 1,5 nocy!!! A ostatnio nasza gwiazdka jakby szaleju się najadła i  w nocy budzi sie co 2,5h. Tłumacze sobie,że to ząbki a jak nie ząbki to skok rozwojowy. No fiksum dyrdum , złości się, płacze asz... Jak mój szanowny małżonek śpi obok to on wstaje raz lub dwa razy w nocy a tak to będę sama. A co jak się rozwrzeszczy i nie będzie chciała przestać, a co jak jej nie usłyszę :(
Do tej pory wydawało mi się, że to ja wszystko robię przy perełce a tu ZONK. Jednak nie wszystko, jednak mój małżonek jest w tych działaniach przy dziecinnych niezbędny .
Tak sobie pomyślałam, że podziwiam te wszystkie matki które są ze swoimi pociechami sam na sam. Z różnych , różniastych powodów. Bo mąż pracuje za granicą , bo nie dogadały się z ojcem maleństwa bo..., bo..., bo nieważne są na chwile obecną same w domu. Same kąpią, karmią, usypiają, Wszystko SAME !!! Te kobiety powinny dostać medal!!! Są bardzo silne. Każdej z tych kobiet mówię chapeau bas. Podziwiam Was baby za silę jaką macie w sobie. Ja mam wypożyczyć firmie męża mego jedynego na dwa dni i słabo mi się robi a Wy jesteście takie samodzielne. Każda histeryczka jak ja powinna iść do Was na przeszkolenie.
Mam koleżankę w moim wieku ( miałam napisać młodą ;) ) . Ma troje dzieci najstarszy syn ma 6 lat a najmłodsza córka rok . Mąż jej pracuje w Niemczech , tak mi się wydaje, i ona z tymi maluchami sama. Co lepsze nie narzeka ,że nie daje rady. Dzieci są zawsze ubrane, najedzone i szczęśliwe. Ona zadbana , uśmiechnięta. Znajduje czas na wszystko. No superwoman!!! Tak czy inaczej cholera mnie strzela jak widzę jak ona poty wylewa i zamiast mieć swego męża przy sobie to widzi go raz na 3 miesiące.Cóż to za czasy, cóż to za polityka :(
My baby to mamy siłę i powera i niech tak zostanie :) Mam nadzieje, że dam sobie rade w te dwa dni :)
Aktualizacja mojej perełki , zdjęcie z sesji :



W najbliższym czasie wpis o zabawkach Hand made i co potrzebne przy maluszku (już dawno obiecany wpis)
XOXO

piątek, 23 stycznia 2015

Jutro wracamy :)

Długo nas nie było . Aszz ... Obiecuje , koniec tak długich przerw w pisaniu :) Sporo sie wydażyło, mało sie zmieniło ale o tym co i jak z kim i dlaczego jutro i w kolejne dni:)
Także do jutra kochane :))

środa, 31 grudnia 2014

Mojej córeczki pierwsza choroba - hmm...

Moja malizna chora :( Nie , nie , nie dlatego, że jej nie karmie piersią. Zraziła się (podobno) od swojej babci na chrzcinach. Dlaczego podobno, bo mąż mój a ojciec Tosi twierdzi, że pani Doktor nie widziała a mówi ...Już tłumacze o co chodzi.
W poniedziałek moja malizna cały dzień była taka nie swoja. Zasypiała na rekach i spała bardzo długo jak nie ona. Co więcej spała nie obwiązana w łóżeczku <szok>. Po godzinie 18 zaczęły szklić się jej oczka a na termometrze wyskoczyło czerwone światło i 38 stopni Celsjusza. Panika!!! Skąd, jak i dlaczego. Godzina późna wiec na NFZ nie mam co liczyć, atakuje prywatnie. Mojej córki doktorka nie przyjmuje prywatnie a ja czekać nie zamierzałam całą noc. Zadzwoniłam do jedynej którą kojarzyłam, przyjmie nas o 19:30 - ufff- będzie dobrze. Do tej godziny temperatura skakała góra-dół, raz 38 za moment 37,5.
Pojechaliśmy. Pani Doktor bardzo miła, w sumie rozumiem 80zł piechotą nie chodzi hihi. Zbadała Tosie dookoła, uszy, nos, oddychanie, waga, ciemiączko i gardło. I tu pojawił się problem. Pani Doktor nie posłuchała mojej rady, że córka jest 'uczulona' na wkładanie jej czegoś do buzi. Wsadziła patyczek a Tosia bleee...jak z fontanny. Po tym wydarzeniu Doktor stwierdziła, że mała ma zapalenie gardła. Tu nasunęło mi się pytanie, czy aby widziała coś czy po wymiotach sprawdziła. Mój mąż twierdzi, że nic nie zdążyła zobaczyć i ot tak przez wymioty określiła chorobę. Ja chce wierzyć, że jednak swym szybkim okiem zobaczyła chore gardełko mojej nusi. Zapytała jeszcze czy ktoś w domu był chory - babcia - potwierdziła diagnozę.
Tak wiec pani Doktor przepisała antybiotyk. Wykupiliśmy. Dać czy nie dać. Dałam. Dobrze, nie dobrze nie wiem , ale za bardzo kocham córkę bym mogła zaryzykować i nie dać. Pomimo 'gardła' dziecina moja wpieprza mleczko jak wicher ;) Śmieje się, bawi i gorączki od tej nieszczęsnej wizyty nie miała. Zapomniałam wspomnieć , że gorączka sama minęła, nie zbiłam jej. Antosia dzień po wizycie ,czyli wczoraj, dużo spała, może wysypiała choróbsko.
Co jeszcze nasuwa wątpliwości co do diagnozy, to wiek mojej córki i jej przebijające się ząbki. Nie wiem czy gorączka i marudzenie Tosi spowodowane było ząbkami czy zapaleniem gardła. Lekarzem nie jestem i bałam się zaryzykować czyli czekać noc całą. Teraz będę mądrzejsza, zbije temperaturę i pójdę na drugi dzień do lekarza . Niedpodoba mi sie , że Antosia w tak młodym wieku je antybiotyk , ale cóż mam poradzić:(
Kochane mamusie a Wy jak radzicie sobie z chorobami pociech ?

ŻYCZĘ WSZYSTKIM WSPANIAŁEGO NOWEGO ROKU 2015, ZDROWIA WASZEGO I WASZYCH POCIECH. TONE UŚMIECHÓW. DUŻO RADOŚCI.
XOXO

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Jej pierwsza impreza w tle cyckowego buntu

Oj Oj Oj ale mam zaległości do opisania. Niestety święta i chrzciny zajęły mi na tyle głowę  , że nie miałam kiedy napisać co u nas;)
A u nas sporo się wydarzyło. Mężatką i matką dalej jestem- nie pozbyli się mnie choć powiem szczerze ,że stres związany z organizacją naszych pierwszych wspólnych świąt i chrzcin wpłynął na mnie hmmm...stresująco. Byłam delikatnie mówiąc wku...ą czarownicą;) Ale to już było minęło a poza tym to nie ja tylko te kobiece hormony, to na pewno one!!!
My już albo dopiero-jak kto woli- po chrzcinach. Antosia w kościele zachowywała się superowo. Obawiałam się, ze będzie płakała i denerwowała się bo jest już na tyle kumata,że może być różnie. Fakt jak organy zagrały i tłum przemówił córka ma prawie na zawał padła. Później było już tylko lepiej. Uroczystość trwała 45 minut wiec idealnie dla takiego bąbelka. Tosia od momentu polania główki spała, aż do obiadu w domu. Tak moje mamusie impreza odbyła się w domu moich teściów. Jedzenie przygotowywał każdy: teściowie , mój tato i my. Ciasta też domowe. Powodem nie były pieniądze a moje przekonania. Uważam, że chrzest to mała, prywatna imprezka w gronie rodzinnym. Ma być bezstresowo(dla mnie ;) ), miło i rodzinnie - i tak właśnie było:)


Zastanawiam się czy podjęliśmy dobrą decyzje robiąc chrzest teraz jak myszka ma 4 miesiące. Może lepiej było zrobić od razu po urodzeniu-byłaby nieświadoma albo tak jak poczynili moi rodzice w wieku 3lat:) Perełka nasza wystraszyła się imprezy. W ciągu dni moja malizna zawsze zasypiała w huśtawce lub leżaczku trzymając za palec mnie, męża lub babcie. A tu na imprezie zaraz po tym jak zaatakował ją tłum gości zasypianie się skomplikowało. Krzyk, płacz , niepokój babci i ojca wpływał jeszcze gorzej. Po włożeniu do huśtawki malutka zapominała się z płaczu, jedyny sposób na spanie to lulanie w moich ramionach. Pysia zasnęła na rekach , ale długo nie chciał się dać odłożyć:( No nic stres minie jutro...pomyślałam...nie minął:(


Antosia nadal boi się zasypiać sama w ciągu dnia. Najlepiej zasypia się jej u mnie na rekach. No cóż dla mojej córki głośne imprezy nie są tym co lubi:( W związku z tym apeluje aby przemyśleć dla dobra malucha kiedy zrobić chrzciny. Jeśli wtedy co my to szanowni krewni odpuście bo dziecko nie jest gotowe na lawine tiu tiu tiufów:(


Mam też smutną wiadomość ....tadam tadam. Cycek poszedł w odstawkę. Nie karmie już Antosi piersią, odwidziało się jej woli butelkę. Cholera przegrałam z made in China hihi Początek był łzawy no bo jak to tak nie potrzebuje mnie już:( Teraz każdy może mnie zastąpić:) Jednak po pierwszej wypitej lampce wina z przyjaciółką wyrzuty minęły ;) Nie pale pokarmu, gdyż planuje mieć jeszcze jednego dzidziusia plus nie chce mieć paskudnego biustu. Uwierzcie mi ,że jeśli płyn zejdzie za szybko to moja miseczka H spadnie poniżej linii pępka hihi. Pokarm mam w piersi, ale nie boli mnie ani nie robią mi się guzy tak wiec czekam :)
Od kilku dni pijemy soczek jabłkowy, mojej pysi bardzo smakuje :) Dzisiaj natomiast zaczynam wprowadzanie pokarmu 'stałego' czyli marchewki. Długo zastanawiałam się nad wybraniem firmy słoiczków i póki co moja decyzja padła na Gerber. Mam do tej firmy zaufanie przez fakt bycia tak długo na rynku. Proszę o Wasze opinie który jest najlepszy. Postaram się w nie dalekim czasie zrobić mały przegląd słoiczków po 4 mcu. Za kilka dni dodam również mojej myszce kaszki ryżowej do mleczka brrr...co to będzie.
Dziś to tyle :) W najbliższym czasie krótka recenzja zabawek mojej pchełki. A później mój pomocny niezbędnik przy dzidziusiu:)
XOXO


poniedziałek, 8 grudnia 2014

LBA - wspólna blogowiczów zabawa

Przeglądając blogi innych mamuś i nie tylko napotkałam na łańcuszek zwany Liebster Blog Award. Zabawa która zawładnęła stronicami blogosfery :) Dzięki niej możemy poznać lepiej osóbki po drugiej stronie ekranu. Mnie również dostało się zaproszenie :) Za które bardzo, bardzo dziękuje Katarzyna O oraz Jessi :) Jest mi niezmiernie miło, że ktoś o mnie pomyślał .

Co to jest Liebster Blog Award?
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.



Oto Ja :) A teraz coś o mnie :)

Pytania od Katarzyny O:
1. Skąd pochodzisz i gdzie mieszkasz obecnie?
Pochodzę z miasta w południowej Polsce - JASŁO i tu też obecnie mieszkam.
2. Czy próbowałaś kiedyś swoich sił w rękodziele i DIY?
Próbowałam, ale były to zdecydowanie nieudane próby.
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Moje największe marzenie spełniło się 3 miesiące temu i ma na imię Antosia.
4. Wygrywasz milion. Co z nim zrobisz?
Pomagam finansowo najbliższym, buduje dom i jadę z mężem i córką w podróż dookoła świata.
5. Jaki jest Twój ulubiony film i dlaczego?
Nostalgia anioła - jest inny niż wszystkie.
6. Gdzie wybrałabyś się  na wymarzoną wycieczkę?
Do Japonii. 
7. Jesteś raczej optymistką czy pesymistką?
Zdecydowanie optymistką, dla mnie zawsze szklanka jest aż w połowie pełna:)
8. Jakimi (min.3) przymiotnikami określiłabyś siebie?
wesoła, zwariowana, opiekuńcza
9. Jakich prac domowych nie lubisz najbardziej?
Odkurzania i mycia podłogi;)
10. Co chciałabyś znaleźć pod choinką?
Kolczyki Pandora i torebkę Prada :) Uwieeeelbiam torebki.
11. Bez jakiego urządzenia w domu nie mogłabyś się obejść?
Bez frytkownicy na łyżkę oleju, bo chwilowo dieta karmiącej mnie ściga;) 

Pytania od Jessi:
1. Zbliżają się święta, co chciałabyś dostać od Mikołaja?
Wciąż to sama kolczyki i torebkę. Może jak będę powtarzała to ktoś usłyszy;)
2. Jak najbardziej lubisz spędzać czas?
Z rodziną na wspólnych wycieczkach.
3. Dziecko nauczyło mnie..
Bezwarunkowej miłości.
4.  Skąd jesteś?
Jasło:)
5. Gdzie bywasz? Gdzie lubisz jeździć?
Uwielbiam podróżować wiec wszędzie mi dobrze:)
6. Czy zajmujesz się jakąś techniką typu handmade?
Nie, brak talentu7. Wolisz spędzać czas z telewizorem czy przy książce
Zecydowanie przy książce, choć chwilowo brak mi czasu i możliwości:)
8. Twój sposób na relaks?
Leżenie na kolanach męża i oddawanie się masażowi głowy ;)
9. Jesteś zorganizowana czy w Twoim domu panuje nieraz hałas?
Hałas, hałas i raz jeszcze hałas ;)
10. Jakich prac domowych nie lubisz?
Odkurzani i mycie podłogi
11. Dlaczego powstał Twój blog? 
Chce dzielić się z innymi nabytą wiedzą oraz poznawać nowe osóbki :)

Tyle o mnie , teraz czas na moje pytania i nominacje:


Musze nagiąć reguły zabawy i nominuje 9 blogów zamiast 11, są to blogi które czytam , nie chce nominować blogów których nie znam:)

Moje pytania do nominowanych :

1) Jak byłam mała najbardziej nie lubiłam...
2) Zaczęłam pisać bloga ponieważ...
3) Gdybym mogła mieć supermoc była by to ...
4) Moją ulubiona maskotką z dzieciństwa była...
5) Najbardziej w świętach Bożego Narodzenia lubię...
6) Kolor czerwony kojarzy mi się z ...
7) Mam/nie mam zwierząt w domu ponieważ ...
8) Najbardziej z moim dzieckiem uwielbiam...
9) Moim marzeniem jest...
10) Na pewno nauczę swojego syna/córkę ...
11) Kocham...

Bedzie mi bardzo miło jak odpowiecie na pytania. Mam nadzieje, że nie są problematyczne. Życzę miłej zabawy :)

XOXO

niedziela, 7 grudnia 2014

Widzieliście krowę pijącą mleko ??

Jest mi niezmiernie miło za słowa pochwały :) Ależ to cieszy , że ktoś czyta co pisze i jeszcze się z tym zgadza hihi
Przeszliśmy przez temat niełatwy, czyli temat karmienia, ale jeszcze cięższym tematem jest co jeść by karmić.
Po prawie miesiącu jedzenia kurczaka w różnych wersjach zrozumiałam co znaczy dieta i dlaczego niektóre mamuśki rezygnują z karmienia piersią.
Zacznijmy od początku. Już w szpitalu ordynator  poinformował młode matki, że dieta matki karmiącej nie istnieje. Matka ma jeść wszystko za wyjątkiem tego co wzdyma czyli groch, cebula, fasola, kapusta , grzyby itd. Łatwizna, pomyślałam. Wróciłam do domu z bananem na ustach, że czasy się zmieniły i mogę jeść wszystko. Dla pewności zaczęłam od kurczaczka z tefala . Smak...w zasadzie brak smaku:( No , ale OK dla dobra dziecka- czego się nie robi.
Po trzech dniach weszłam na wujka google i wyszukałam: co jeść karmiąc niemowlaka. Odpowiedź : WSZYSTKO. Skoro wszystko, to Tosia do wózka ja do sklepu i kupiłam kalafiorka. Ha, będzie delikatna zupka. Mąż wrócił z pracy, zupka na stole, zjadłam dwie miseczki. Przecież mogę wszystko a taka zupka leciutka to tiu tiu :) Tiu tiu to ja miałam w nocy jak malizna dostała ultra mocnego zatwardzenia. No, ale jak?!! Dlaczego??!! A dlatego, że kalafior puszy i nie można go jeść na początku (3miesiące) karmienia. OK- pomyślałam- nie doczytałam , niby miało być wszystko. Aszz...zjadłabym zupę ogórkową...pyk pyk wujek google...ha! mogę jeść zupę ogórkową , tak mówi wujek :) Zupa na stole, znów dwa talerze (apetyt mi służy przy kurczaku) . Nadeszła noc spokój, dziecko śpi. Aaa wujek miał racje. 9:00 perełka zrobiła kupę, jakaś taka dziwna, wodnista. No cóż może coś jej nie spasowało. Godzina 10:15 znowu kupka, 11:28 kolejna i tak co godzina a mała nie chce jeść. BOŻE!!! Biegunka, ma 1,5 miesiąca może się odwodnić. Szukamy lekarza , a lekarz na to ... ogórkowa??!! NO why ??!! Nie wolno, za mała.


No wiec WSZYSTKO to jest gó..no prawda!! 
Do 3-go miesiąca matka która chce karmić i chce by jej malizna czuła się dobrze nie może jeść praktycznie nic za wyjątkiem. Najlepszy jest kurczaczek swojski, ten nie nadziewany sterydami(pierś kurczaka wielkości mojej piersi ). Jeśli chcemy jeść coś zdrowszego, nie nafaszerowanego to polecam mięso z indyka. Indyk nie przyjmuje sterydów. Ja robiłam spaghetti z pomidorów obranych ze skórki (puszka z Biedronki) dodawałam mięso mielone z indyka i makaron . Zawsze jest to coś innego niż pierś. Mojej drobince pomidory pasują, nic jej się nie dzieje. Jednak co jest bardzo ważne. Pomidor zawsze należy obrać ze skórki, wtedy nie zaszkodzi maleństwu. Karmiąca nie powinna jeść ostrych rzeczy, ale spokojnie może jeść słone czy doprawione ziołami. Mnie i Tosi odpowiadał  też, kurczak z papirusu- bez oleju a ze smakiem. Spokojnie możemy skusić się na nóżki czy pałki upieczone w piekarniku.
Na śniadanie to jajeczko raz/dwa razy w tygodniu. Mleczko z płatkami, zacierką czy ryżem, ale nie przeginać z mlekiem. Jest to NIE prawda, że żeby mieć mleko trzeba pić mleko. Czy widział kto kiedy krowę pijącą mleko?! ;) Parówki... asz uwielbiałam...cielęce lub dla dzieci z ketchupem dla dzieci :)
Na deser budyń lub kisiel osłoda gwarantowana, brzuszek maleństwa nie uszkodzony. Nie polecam czekolady w dużej ilość, ale warto zjeść trochę, niech malizna się przyzwyczaja. Spokojnie możemy jeść biszkopty, ciasteczka deserowe, wafelki.
Owoce: w pierwszych dwóch miesiącach polecam jabłko. Obrane ze skórki. Później można zjeść brzoskwinie, truskawkę i obserwować jak malizna reaguje, czy nie ma krosteczek. Nie wolno jeść gruszek. Ja się najadłam i mała miała straszne zaparcie :(
Co tyczy się cytrusów. Zachęcam do nie spożywania ich w tych 2 pierwszych miesiącach w 3cim można pomalutku zacząć jeść. Są one mocnymi alergenami. Oczywiście spróbujcie kawałeczek i zobaczcie co się dzieje. Czy są kropeczki, zatwardzenie nie grozi po pomarańczach ;)  Pamiętajmy przy wyborze miedzy jabłkiem a pomarańczą zawsze wybierzmy to pierwsze, gdyż jest mniej pryskane i zdrowsze:)
Alergeny, typu miód , orzeszki, migdały uczulą , ale nie każde dziecko, moje nie miało z nimi problemów. Jedyny problem jaki się pojawił to lekkie zatwardzenie po miodzie, także warto w tym temacie uważać.
Napoje: woda, woda i jeszcze raz woda a pomiędzy wodą rumianek:) Woda najlepiej mineralna nie źródlana , żeby dodawała siły :) Po tygodniu od powrotu do domu zaczęłam pić sok jabłkowy, co ważne nie może być on kwaśny , ponieważ zatwardzi dzidziusia ;) Sok jabłkowy naturalnie tłoczony poruszy jelitka maleństwa i będzie sprzyjał opróżnianiu brzuszka.Rumianek zadba o Wasz brzuszek, i delikatnie pomuska przez mleczko brzuszek dziecka. Pijcie dużo wody bo jest ona potrzebna do dobrego samopoczucia.  Odradzane są napoje słodkie gazowane typu Coca_cola. Ja nie piłam ich i nadal nie pije ponieważ boje się że napompują moje maleństwo.
  Piwo-podobno wspomaga laktacje, nie u mnie...Karmi nie nie nie dla mnie. Moja słodycz cierpiała po nim całą noc. Lech bezalkoholowy nie wpłynął na laktacje , ale zabił moją potrzebę smaku a moja malizna nie odczuła po nim bólu brzusia.
Kawa i herbata zdradzieckie napoje bogów. Kawę piłam rozpuszczalną bezkofeinową aż do ukończenia 2giego miesiąca. Od początku 3ciego pije już normalną kawe, jeden kubek dziennie, zaraz po przebudzaniu. Zbyt duża ilość kawy może wywołać u dziecka palpitacje:( Z herbatą uważam bo zawiera ona kofeinę, także jak już wypije kawę to nie dopycham się herbatą.
Uwielbiałam picie wody z dodatkiem soku malinowego, nie szkodził on mojemu dziecku a mi
dodawał smaku lata i lekkiej słodkości:)
Odradzam rzeczy smażone.Bardzo źle wpływały na samopoczucie mojej Tosi Olej to nasz wróg publiczny. Moje serduszko zawsze ma wzdęcia i śmierdzące bączki po smażonkach.
Niestety żywot matki karmiącej nie jest łatwy. Każda z mamuś jest inna, każde dzieciątko jest inne. Niekoniecznie to co pasuje mojej misi będzie pasowało Waszej maliźnie. Zachęcam do próbowania różnych rzeczy, ale wszystko z umiarem. Odpuścić sobie chrupki ale wszamywać owocki. Początek 3-ciego miesiąca to początek lepszych dni dla mamuś. Jemy już szyneczkę nie tylko z kuraka( można już wprowadzić wcześniej ale nie taką podłą), ale też wieprzową. Pijemy soczki dwu-,trzy owocowe. Czekoladka to już 4 kosteczki achhh....sama słodycz;) Pamiętajmy, że wprowadzając coś nowego warto jest odczekać dzień, dwa żeby zobaczyć jak reaguje . Moje zawsze reaguje na jedzenie po upływie ok. 30h .Jak noc jest spokojna, brzuszek nie boli to znak, że można jeść ;) Nie popadajmy w paranoje, samo jabłko smażone i kurczak nie doda nam siły do codziennego zajmowania się dzieciątkiem. Wiec jedzmy , ale z głową.
Ze swojej strony mogę polecić urządzenie które mi ułatwiło problem ze zdrowym gotowaniem . Ja kupiłam go na wyprzedaży jednego ze sklepów z AGD.Był za połowę ceny. Naprawdę warto, pyszny soczysty kurczak, wspaniałe warzywa , ziemniaki bez tłuszczu i jeszcze robi się samo;)


Jeśli macie jakiekolwiek pytania to służę pomocą. Pomogę na tyle na ile mogę :) 
Proszę o propozycje tematów wpisów ułatwi mi to życie :))
W najbliższe dni odpowiem na nominacje do Liebster blog award - za które bardzo, bardzo dziękuje.

XOXO


wtorek, 2 grudnia 2014

NIE jestem złą matką jestem Najlepszą :)

Za nim na świat przyszła moja perełka byłam przekonana, że będę karmiła ją piersią. Toż to jaką ja miałam minę jak widziałam młode matki karmiące dzieci butelką. Nie mogłam zrozumieć jak można odpuścić sobie tą wieź z dzieckiem. No jak?!
Teraz jak pomyślę jaka ja byłam nie uczciwa w stosunku do tych matek !! Moja malizna przyszła na świat w sposób nienaturalny czyli przez cesarskie cięcie. W noc porodu nusia została mi zabrana i podano jej butelkę. Ja byłam tak potwornie zmęczona, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Dzieciątko zostało przyniesione mi na drugi dzień. Razem z malizną przyjechała mała buteleczka napełniona mleczkiem. Ja zmęczona, wystraszona nie posiadająca zielonego pojęcia jak przystawić maleństwo do piersi postanowiłam skorzystać i nakarmiłam małą butelką.
 No ale dzwoniła do mnie teściowa, ciocia, babcia i każda pytała czy karmie piersią. Nie ?!! Jak to nie!!! Musisz!!! A ja biedna , wystraszona z wyrzutami sumienia i łzami w oczach zamęczałam sie myślami że jestem fatalną matką. Nie wiem jak  , nie umiem nakarmić swojego dzieciątka, które tak będzie cierpiało przez to, że nie je mleka matki. Położne przynosiły mi kruszynkę , trzy godziny wpychałam jej cycka do buzi, płakałam a moja córeczka aż wyła ze złości i tak co karmienie. Ja zmęczona , ona głodna i zmęczona. Po co ??!! Żeby te wszystkie kobiety wokół mnie które, jak się później okazało , same nie karmiły, były usatysfakcjonowane. Po to bym nie była złą matką.
Po trzech dniach męki mojej i mojego dzieciątka wróciłam do domu. Na myśl o karmieniu dostawałam drgawek. Męża nie było, był na szkoleniu. Wiec nikt nie widział jak karmie maleństwo. Kupiłam mleko w proszku. Nie miałam siły i sumienia zamęczać córki. Przed każdym karmieniem dawałam pierś ale po 5 minutach podawałam butelek. Tak wyglądało każde karmienie. Minął dzień pierwszy, dzień siódmy a w dniu trzynastym uświadomiłam sobie, że coraz mniej daje butelki a coraz więcej piersi. W ten sposób doszłyśmy do naszego skromnego sukcesu. Antosia je butelkę maksymalnie dwa razy dziennie. Raz koło 12:00 i raz przed snem, a tak to tylko pierś.
Mój mały sukces osiągnęłam tylko i wyłącznie dzięki mojej silnej psychice. Tylko i wyłącznie dzięki temu , że zignorowałam te głupie , nikomu nie potrzebne teksty o byciu dobrą matką i o cuda działającym mleku matki.

                                         

Teraz doskonale rozumiem te wszystkie mamusie które karmią butelką. Nie da się , no to się nie da. Najważniejsze jest nasze maleństwo i to żeby były najedzone. 

Zgadza się, że mleko matki uodparnia maleństwo, ale w XXI wieku mleka sztuczne są tak dopracowane, że dziecko na nich też dobrze się rozwija. Dlatego drogie mamy NIE PRZEJMUJCIE SIĘ TYM , ŻE NIE KARMICIE PIERSIĄ. Wasze dzieci będą tak samo zdrowe , tak samo kochane i wspaniałe jak te na cycku.  Nie miejcie wyrzutów sumienia. Jesteście wspaniałymi matkami, bo pomimo nie dawania cycka dajecie dzieciom miłość.


Moja mama spaliła pokarm i karmiła mnie butelką. Było to 28lat temu. I co ?! Jestem zdrową, szczęśliwą kobietą. Kocham mamę ponad życie i nie mam do niej pretensji, że nie karmiła mnie piersią czy , że urodziła mnie przez CC. Zawsze byłam zdrowym dzieckiem , bardzo , ale to bardzo rzadko chorowałam.
Także kobiety głowa do góry, pierś do przodu ( będzie jędrniejsza niż ta moja po karmieniu ) i uśmiech na ustach. Dla naszych dzieci jesteśmy najlepszymi matkami !!!
Jeśli karmicie piersią to super, jeśli mieszacie sposób to super , jeśli dajecie butle to super grunt żeby Wasze dziecko było zdrowe i szczęśliwe.
Tyle moich przemyśleń.
 Jutro lub po jutrze dodam artykuł o tym co jeść a czego nie (z mojego doświadczenia) w 3 pierwszych miesiącach karmienia piersią.

XOXO