środa, 31 grudnia 2014

Mojej córeczki pierwsza choroba - hmm...

Moja malizna chora :( Nie , nie , nie dlatego, że jej nie karmie piersią. Zraziła się (podobno) od swojej babci na chrzcinach. Dlaczego podobno, bo mąż mój a ojciec Tosi twierdzi, że pani Doktor nie widziała a mówi ...Już tłumacze o co chodzi.
W poniedziałek moja malizna cały dzień była taka nie swoja. Zasypiała na rekach i spała bardzo długo jak nie ona. Co więcej spała nie obwiązana w łóżeczku <szok>. Po godzinie 18 zaczęły szklić się jej oczka a na termometrze wyskoczyło czerwone światło i 38 stopni Celsjusza. Panika!!! Skąd, jak i dlaczego. Godzina późna wiec na NFZ nie mam co liczyć, atakuje prywatnie. Mojej córki doktorka nie przyjmuje prywatnie a ja czekać nie zamierzałam całą noc. Zadzwoniłam do jedynej którą kojarzyłam, przyjmie nas o 19:30 - ufff- będzie dobrze. Do tej godziny temperatura skakała góra-dół, raz 38 za moment 37,5.
Pojechaliśmy. Pani Doktor bardzo miła, w sumie rozumiem 80zł piechotą nie chodzi hihi. Zbadała Tosie dookoła, uszy, nos, oddychanie, waga, ciemiączko i gardło. I tu pojawił się problem. Pani Doktor nie posłuchała mojej rady, że córka jest 'uczulona' na wkładanie jej czegoś do buzi. Wsadziła patyczek a Tosia bleee...jak z fontanny. Po tym wydarzeniu Doktor stwierdziła, że mała ma zapalenie gardła. Tu nasunęło mi się pytanie, czy aby widziała coś czy po wymiotach sprawdziła. Mój mąż twierdzi, że nic nie zdążyła zobaczyć i ot tak przez wymioty określiła chorobę. Ja chce wierzyć, że jednak swym szybkim okiem zobaczyła chore gardełko mojej nusi. Zapytała jeszcze czy ktoś w domu był chory - babcia - potwierdziła diagnozę.
Tak wiec pani Doktor przepisała antybiotyk. Wykupiliśmy. Dać czy nie dać. Dałam. Dobrze, nie dobrze nie wiem , ale za bardzo kocham córkę bym mogła zaryzykować i nie dać. Pomimo 'gardła' dziecina moja wpieprza mleczko jak wicher ;) Śmieje się, bawi i gorączki od tej nieszczęsnej wizyty nie miała. Zapomniałam wspomnieć , że gorączka sama minęła, nie zbiłam jej. Antosia dzień po wizycie ,czyli wczoraj, dużo spała, może wysypiała choróbsko.
Co jeszcze nasuwa wątpliwości co do diagnozy, to wiek mojej córki i jej przebijające się ząbki. Nie wiem czy gorączka i marudzenie Tosi spowodowane było ząbkami czy zapaleniem gardła. Lekarzem nie jestem i bałam się zaryzykować czyli czekać noc całą. Teraz będę mądrzejsza, zbije temperaturę i pójdę na drugi dzień do lekarza . Niedpodoba mi sie , że Antosia w tak młodym wieku je antybiotyk , ale cóż mam poradzić:(
Kochane mamusie a Wy jak radzicie sobie z chorobami pociech ?

ŻYCZĘ WSZYSTKIM WSPANIAŁEGO NOWEGO ROKU 2015, ZDROWIA WASZEGO I WASZYCH POCIECH. TONE UŚMIECHÓW. DUŻO RADOŚCI.
XOXO

3 komentarze:

  1. Rozumiem Twój dylemat - dawać, czy nie dawać antybiotyki... Ja jednak daję (choć z moim młodszym ostatnio było mi ciężko -ma dwa lata i to był jego pierwszy antybiotyk), bo wychodzę z założenia, że ja jednak nie ukończyłam medycyny w przeciwieństwie do osoby, która go zapisała, no i muszę jej zaufać. Ostatnio jak mały zachorował, to wezwaliśmy panią doktor do domu, 150 zł za wizytę trochę zabolało, ale nie musiałam malucha nigdzie ciągać, a lekarka siedziała u nas godzinę, więc byłam bardzo zadowolona. Trzymajcie się w tym 2015 - w nieustającym zdrowiu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Oj Oj sporo 150zł no ale cóż nie zrobimy my mamusie dla naszych maleństw:) Dokładnie, boje się na swój czy rodziny 'rozsądek' leczyć dziecko. Mam nadzieje, że uciekniemy chorobie w 2015 bo wszyscy jak jeden mąż weszliśmy w nowy rok z katarem;)

      Usuń
  2. Panika... dokładnie tak bym opisała moją reakcję na pierwszą chorobę córki. Na szczęście to nie było nic poważnego i daliśmy radę.

    OdpowiedzUsuń